W Krakowie sfotografowałam już wiele rzeczy, ale cały czas odkrywam nowe. Właśnie zbieram się w sobie, żeby dzwonić domofonami w kamienicznych bramach i prosić o wpuszczenie na chwilkę. Przez małe kolorowe szybki, dziurki wizjerków widzę piękne podwórka i niesamowite posadzki. Obawiam się, że mieszkańcy takich kamienic mają dosyć turystów, albo są już w podeszłym wieku i nieufni. Na razie naciskam wszystkie klamki z nadzieją, że puszczą. Mało jest takich dostępnych klatek schodowych czy podwórek, ale czasami mam szczęście. Moje dzieci obowiązkowo depczą :)
I gigantyczny pająk wielkości dłoni w piwnicznym okienku...
A na koniec moja obsesja - studzienki:)
Skarpety do sandałów, to efekt zabrania z boiska i szybkiej zmiany obuwia :D
Pozdrawiam wakacyjnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz