piątek, 19 sierpnia 2011

19 sierpnia

To teraz naskalne malowidła - raczej ukryte, trzeba poszukać. lubię. Zwłaszcza w miejscach, gdzie człowiek przemyka i nie spodziewa się.

To jest, chyba, matka natura?



A to ufoludek z zakupami palący petka przed wejsciem do bloku? - nie odczytałam napisu na drzwiach- mikroskopijny, całość mniejsza od kartki zeszytu.



Nie wiem, czy nadal istnieje. Zdjęcie z lutego. W pobliżu Wawelu, a jakże.


A to moja mama nieświadoma, że wrzucę na bloga. Kazimierz.

18 sierpnia

Witam.

W Krakowie sfotografowałam już wiele rzeczy, ale cały czas odkrywam nowe. Właśnie zbieram się w sobie, żeby dzwonić domofonami w kamienicznych bramach i prosić o wpuszczenie na chwilkę. Przez małe kolorowe szybki, dziurki wizjerków widzę piękne podwórka i niesamowite posadzki. Obawiam się, że mieszkańcy takich kamienic mają dosyć turystów, albo są już w podeszłym wieku i nieufni. Na razie naciskam wszystkie klamki z nadzieją, że puszczą. Mało jest takich dostępnych klatek schodowych czy podwórek, ale czasami mam szczęście. Moje dzieci obowiązkowo depczą :)




   I gigantyczny pająk wielkości dłoni w piwnicznym okienku...



A na koniec moja obsesja - studzienki:)


Skarpety do sandałów, to efekt zabrania z boiska i szybkiej zmiany obuwia :D




Pozdrawiam wakacyjnie.